niedziela, 11 stycznia 2015

Find me on FB !

Jeśli ktoś szukałby nowości w moim szeroko pojętym czynieniu rzeczy rożnych, zapraszam na fejsbuka :)

https://www.facebook.com/klinonepl

niedziela, 7 lipca 2013

Klin foci... part one.

Postanowiłem powrzucać kilka zdjęć mojego autorstwa. Fotografia podobnie, jak blogowanie, to jedne z moich "najświeższych" pasji. I podobnie jak z pisaniem, wiele jeszcze muszę się nauczyć. Enjoy!

Sunset

niedziela, 30 czerwca 2013

MQB, czyli rewolucja w procesie produkcji samochodów

   
VW Golf VII na płycie MQB
     Nie jest niczym nowym, że w dzisiejszych czasach, w dobie globalnego kryzysu, każdy sektor przemysłu stara się ograniczać wydatki i utrzymywać jak najniższy poziom kosztów. Dziś w przeciwieństwie do tego, co było jeszcze kilkanaście lat temu, nie wystarczą zwolnienia części pracowników, potrzeba czegoś trwalszego i długoterminowego. Szczególnie w przemyśle samochodowym, gdzie konkurencja jest duża i co jakiś czas słychać o upadku (bądź w najlepszym przypadku o przejęciu przez giganta) marki, która była na rynku od "zarania dziejów", proces długofalowego obniżania kosztów wydaje się być wyjątkowo istotny.
     
MQB - modułowa platforma produkcyjna
        Do tej pory głównym spoiwem, podstawowym elementem łączącym, różne samochody, często odmiennych marek, była płyta podłogowa. Następnie prócz tego elementu, koncerny wprowadzały niektóre uniwersalne podzespoły, które pasowały do różnych modeli. Przykładem mogą być tutaj marki Peugeot i Citroen. Większość podzespołów, często ze względu na budowę samochodu, była jednak inna, pasująca tylko do konkretnej marki i modelu. A co gdyby na jednej taśmie produkcyjnej zacząć tworzyć samochody różnych marek, kompletnie różne modele tylko w oparciu o kilka wymiennych modułów, niezależnie od klasy samochodu? Produkcja małego VW Polo i ogromnego Passata na jednej taśmie? Niemożliwe? A jednak. Witajcie w świecie MQB, czyli nowoczesnym sposobie produkcji samochodów w oparciu o platformę modułową.

sobota, 22 czerwca 2013

Z grubej rury: Allahu Akbar

      Kiedy David Cameron wychodził na spotkanie z mediami, tuż po walnym zgromadzeniu rządowego Komitetu Kobra w Whitehall, miał przed oczami film nagrany telefonem komórkowym, na którym widać, brutalne morderstwo angielskiego żołnierza w Woolwich, południowo-wschodniej dzielnicy Londynu. Można na nim zauważyć, jak dwaj młodzi mężczyźni atakują nożem Lee Rigby - żołnierza czynnej służby - praktycznie odcinają mu głowę krzycząc "Allahu Akbar", a potem podbiegają do przerażonych przechodniów i każą się filmować. Wszystko to dzieje się w biały dzień. Na środku ulicy.

   Cameron był skupiony. Zapewne mówił w myślach: "nie daj się ponieść emocjom, nie daj się sprowokować". Z jednej strony chciałby przemówić głosem zwykłego Anglika, który jest przerażony tym co zobaczył, który chce wyrazić swoją dezaprobatę dla imigrantów, którzy pragną powadzić Świętą Wojnę na obczyźnie, mordując niewinnych ludzi w ramach swojej religii. Ale jest premierem jednego z najsilniejszych europejskich mocarstw i musi przemawiać jak premier, nie Anglik.
Wszedł na mównicę, wziął głęboki oddech i powiedział: "Ten akt terroru był nie tylko atakiem na Wielką Brytanię i na angielski styl życia. Był też atakiem na islam i na wspólnoty muzułmańskie, które wnoszą tak wiele do naszego społeczeństwa". Po tych słowach przełknął ślinę, jakby zastanawiając się, czy na pewno nie pomylił słów. Cameron wiedział, jak ważna jest to wypowiedź i jak wiele on i Anglia mogą stracić, jak wielu ludziom mogą się narazić, jeśli nie wypowiedziałby tego drugiego zdania.